Kończy się wizyta w Serengeti.
Trudno powiedzieć że było pełno zwierząt. Wielka stada gnu znajdowały się bardziej na południu, a tam gdzie gnu, tam i więcej drapieżników.
Jeszcze kilka zdjęć drzewek i w drogę.
Wyjeżdżając z parku spotykamy stado gnu, które usiłuje przekroczyć drogę niczym rzekę Mara podczas wielkiej migracji. Antylopy najpierw zastanawiają się, przygotowują, a następnie któraś z nich daje znak i rusza w kierunku drogi, za nią następne i następne. Szalony pęd, mijają drogę i potem już spokojnie, w szyku dość luźnym idą dalej ku łąkom.
Kawałek dalej scena jak z horroru. Główni aktorzy to chore gnu i sępy.
Sępy - czyściciele Afryki, nie zawsze niestety czekają aż ich "obiad" wyzionie ducha. Bardzo smutna scena.
Kolejne wioski Masajów.
Docieramy na skraj krateru Ngorongoro.
Największy krater na ziemi. Arka Noego o średnicy ok.20 km wypełniona zwierzętami.
Ciekawostka-postacią, która bardzo przyczyniła się do ochrony przyrody w parku Serengeti i Ngorongoro jest Bernhard Grzimek, niemiecki zoolog urodzony w ...Nysie.
Podczas tego wyjazdu często widziałem kobiety (nigdy mężczyzn), które aby ugotować coś dla swoich wspaniałych facetów najpierw niosą na głowie kanister z wodą, a potem muszą jeszcze poszukać kawałków drewna , którymi można rozpalić "pod kuchnią".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudowne zdjęcia gnu przebiegających ulicę!! Szosę? Drogę?
OdpowiedzUsuń