poniedziałek, 30 czerwca 2014

Iran 12- kuchnia

Wiele osób pyta - a jak jedzenie w tym Iranie. Nie jestem wielkim smakoszem, dlatego za granicą rzadko zachwycam się kuchnią. Tak naprawdę to może poza Włochami i Francją w ogóle się nie zachwycam. W Iranie królują kebaby. Pyszny jest chleb, ale o tym już pisałem. Chleb + bezalkoholowe piwo bywał mi czasami obiadem i kolacją. Irańczycy lubię piknikować na trawie i tam sobie spożywać jedzenie, chyba dlatego w miastach punktów z kebabami jest mniej niż w Polsce. Moim przebojem były wyciskane soki, z marchwi, pomarańczy i melona. Nim udało mi się znaleźć knajpę nie raz uratowały mi życie.

w dworcowej knajpce


z przygodnymi towarzyszami podróży

typowy zestaw (nie do przejedzenia)

bardziej wykwintna restauracja

Pijalnia herbaty i palarnia fajek wodnych

Całkowita prohibicja zmusza do picia takowych wynalazków

Iran 11 - wojna

Wojna Iracko - Irańska 1980-1988. Irak napada na Iran licząc na tzw wojnę błyskawiczną. Wojna błyskawiczna trwa ... 8 lat. Po obu stronach giną setki tysięcy młodych ludzi. Eksporterzy broni zacierają ręce. Nawet Polska robi dobry biznes dostarczając kilkaset czołgów do Iraku.
Sadam Husajn staje się obrońcą świata arabskiego przed eksportem irańskiej rewolucji, mając poparcie USA i kilku innych krajów.
Dziś widać jak historia jest przewrotna. Iran ze swoją rewolucją mimo atomowych ciągotek jest dość stabilnym krajem, a Irak to jeden wielki chaos zagrażający całemu regionowi.
Po 8 latach granice zostają ustalone w tym samym miejscu gdzie były w momencie rozpoczęcia wojny a w obydwu krajach setki tysięcy matek, żon, dzieci opłakuje synów, mężów i ojców. Taki zazwyczaj jest "sens" wojen.
Pamięć o wojnie w Iranie jest bardzo żywa. W wielu miastach można spotkać zdjęcia poległych. Ze zdjęć spoglądają młode twarze.
Skalę ofiar uzmysławiają szczególnie zdjęcia w małych miejscowościach. Małe miasteczko, albo wioska a na zdjęciach przy drodze 10ki chłopców spogląda na przejezdnych.
 












środa, 25 czerwca 2014

Iran 10 - polskie groby

17 września 1939 - Sowieci zajmują kawał Polski. Setki tysięcy Polaków zostaje wywiezionych na Syberię. Na mocy porozumienia Majski-Sikorski zesłanych Polaków objęła "amnestia". Powstała Armia Andersa ewakuowana następnie do Iranu. Z armią podążało ok 18 000 dzieci, głównie sierot, których rodzice nie dotrwali do tej tzw amnestii. 
2600 z tych dzieci znalazło schronienie w Isfahanie.
....
Południe, gorąco, wielki ormiański cmentarz.
Stoję w małej zadbanej kwaterze polskiej. Kilkanaście grobów. 
Tysiące kilometrów z Polski na Syberię, śmierć rodziców, kolejne tysiące kilometrów w drodze do Iranowi - ziemi obiecanej i tutaj dla kilkunastu dzieci droga dobiegła kresu. Skomplikowane te polskie drogi.


Więcej   Polacy w Iranie 







Część ormiańska cmentarza






niedziela, 15 czerwca 2014

Iran 9 - ulica

Dla Europejczyka irańska ulica do chaos. Zasady ruchu są czysto umowne. Prawie żaden kierowca nie używa kierunkowskazów, za to każdy używa klaksonu. Na drodze ten ma pierwszeństwo, kto szybciej i odważniej wciśnie się pomiędzy inne samochody. Piesi nie mają lekko. Pozorowane wejście na ulice, także na pasach nie robi na kierowcach żadnego wrażenia. Nikt nie zwalnia. Można się jednak do tego przyzwyczaić. Po 1-2 dniach śmigałem na przełaj przez środek skrzyżowania. Zdecydowanie ruchy i odpowiedni refleks to podstawa, inaczej można czekać godzinę nim się przekroczy ulicę.
Mimo taki zasad, a raczej braku zasad podczas 12 dni pobytu widziałem tylko jedną stłuczkę. Paradoksalne jest także to, że kierowcy są zdecydowani mniej agresywni niż w Polsce. Nikt nie krzyczy, nie macha rękami, nie puka się w czoło. 









środa, 11 czerwca 2014

8 - kobiety

Nawet najbardziej restrykcyjne prawa dotyczące obyczajowości nie sprawią, że kobiety zatracą typowo kobiece zainteresowania chociażby ubraniami czy biżuterią. Nie ma znaczenia, że jakiemuś mężczyźnie w turbanie, który jest u władzy to się nie podoba. Ludzka natura pozostanie taka sama.

 Kolor czarny niejeden ma odcień :)









niedziela, 8 czerwca 2014

Iran 7 -manifestacja





Bazar w Kashanie -  religijne święto.
Mężczyźni ubrani na czarno śpiewają, pokrzykują, biją się mocno dłońmi w piersi tak jak podczas święta Aszura. Pierwsza myśl, która mogłaby się nasunąć : jacyś fanatycy islamu, może "strażnicy rewolucji". Niechętnie będą na mnie patrzeć, na mnie jako przedstawiciela zepsutego Zachodu. Tak jednak się nie dzieje. Stoję, patrzę, robię zdjęcia, nikomu to nie przeszkadza. Manifestacja się kończy, ktoś ładuje sprzęt nagłaśniający na wózek, ktoś inny zwija sztandary. Ludzie się rozchodzą, mijają mnie, niektórzy się uśmiechają. Ktoś przechodząc mówi "hello" i podaje rękę.

Podróżując warto otworzyć się na kraj, ludzi, obyczaje.  Nie jedziemy przecież tysiące kilometrów od Polski po to aby tylko zobaczyć budynek z X wieku i zjeść frytki z keczupem w knajpie "dla turystów".
Gdy w naszym sercu nie ma strachu i gry potrafimy się otworzyć na tego "innego" człowieka to widzimy, że niezależnie od narodowości, religii, kraju jesteśmy (my-ludzie) tacy sami. Jest w nas wszystkich przede wszystkim pragnienie miłości, przyjaźni, bezpieczeństwa. Z każdą podróżą bardziej czuję tę jedność i to chyba jest największą nauką płynącą z podróżowania.









piątek, 6 czerwca 2014

Iran 6 - drukowanie

"Fakfour"

Mały rodzinny zakład, w którym od pokoleń, takimi samymi metodami wyrabia się obrusy. Wzory nanoszone są pieczątkami. Jeden obrus, wiele pieczątek i kolorów. Starszy Pan ma 90 lat. Drukuje wzorki na obrusach od 70kilku lat (zaczynał jako nastolatek). Nie narzeka, lubi swoją pracę i o emeryturze nie myśli. Obok pracuje jego syn. Być może niedługo zacznie pracować jego wnuk. To samo miejsce, ta sama technika, ta sama rodzina.
Nie była to wizyta pod tytułem "wycieczka wpada do tradycyjnego zakładu na 10 minut na tradycyjne zakupy". Porozmawialiśmy długo, może godzinę. O obrusach, polityce, Polsce, Iranie, Putinie, Ukrainie, polskich wojennych losach stykających się poprzez Armię Andersa z Iranem...
Lubię rzeczy które wytworzyła sprawna dłoń rzemieślnika, a nie szybka maszyna w Chinach. Kupiłem dwa obrusy. Jeden dostanie Olga i tak ten łańcuszek pokoleniowy, zaczynający się w małej fabryczce Fakfour w Isfahanie będzie miał dalszy ciąg w kolejnych pokoleniach Sówek.







czwartek, 5 czerwca 2014

Iran 5 - rowerzysta


Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.
Ryszard Kapuściński


W Isfahanie, przed meczetem zamieszanie. Przyjechał Francuz. Przyjechał na rowerze. Przyjechał, bo w jego 9-letniej podróży przez świat na  dwóch kółkach do Ishafanu było mu po drodze. Turyści i miejscowi robią zdjęcia, zagadują, bo to przecież nie byle kto -  podróżnik prawdziwy. To widać z daleka.
- Hello, widzę że znasz się na fotografowaniu, zrobisz mi zdjęcie -  powiedział do mnie.
Przepędził wchodzących w kadr turystów, ustawił się i zrobiłem mu zdjęcie jego malutkim, sfatygowanym aparacikiem, oklejonym taśmą izolacyjną.
Potem wyciągnąłem swój trochę większy aparacik-Hasselblacik i zrobiłem zdjęcie dla siebie. Chwilę porozmawiałem w języku Francuzów i rowerzysta pomknął dalej.

9 lat na rowerze to już nie podróż, to sposób na życie. Ktoś powie - ja też tak chciałbym -rzucić wszystko i pojechać w świat. Czy to takie proste? Myślę, że trudniejsze od tego "porzucenia" świata jest zmierzenie się z sobą. Długa samotna podróż to także podróż do swojego wnętrza. To zmierzenie się ze swoimi myślami, ciszą, samotnością. Z każdym dniem podróżnik jest sprawniejszy. Wie co robić, czego nie robić, jak unikać kłopotów, jak dogadywać się z ludźmi, ale czy z każdym dniem jest mu lepiej w swoim własnym towarzystwem?