Docieramy nad skraj krateru Ngorongoro. Ponad 2500m wysokości. Dość chłodno. Przebywanie na takiej wysokości ma jedną istotną zaletę - nie ma komarów.
Kemping jak wiele innych nie jest ogrodzony. Wkoło zarośla, w które lepiej wieczorem nie wchodzić, ponieważ bywają tam bardzo często stada bawołów. Przekonaliśmy się o tym na drugi dzień rano, widząc kilka sztuk 10-20 m do namiotów. Ponadto w trochę większej odległości (50 m2) spokojnie człapał słoń.
W pewnej odległości od głównego skupiska namiotów, zaparkowane dwa land rovery, obok nich rozbite namioty, jedzenie przygotowywane na ognisku, stoliki i krzesła jak z lat 30 XX w, niektóre biura dbają aby turysta czuł się jak prawdziwy podóznik z czasów kolonialnych.
My czujemy się raczej jak harcerze.
Wieczorem
Świt, zaczyna się dzień pełen wrażeń :
wtorek, 11 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słonie człapią? Może i tak. Fajnie to brzmi.
OdpowiedzUsuńsłoń wielki więc jakoś tak energicznie nie chodzi;)
OdpowiedzUsuń