czwartek, 5 czerwca 2014

Iran 5 - rowerzysta


Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.
Ryszard Kapuściński


W Isfahanie, przed meczetem zamieszanie. Przyjechał Francuz. Przyjechał na rowerze. Przyjechał, bo w jego 9-letniej podróży przez świat na  dwóch kółkach do Ishafanu było mu po drodze. Turyści i miejscowi robią zdjęcia, zagadują, bo to przecież nie byle kto -  podróżnik prawdziwy. To widać z daleka.
- Hello, widzę że znasz się na fotografowaniu, zrobisz mi zdjęcie -  powiedział do mnie.
Przepędził wchodzących w kadr turystów, ustawił się i zrobiłem mu zdjęcie jego malutkim, sfatygowanym aparacikiem, oklejonym taśmą izolacyjną.
Potem wyciągnąłem swój trochę większy aparacik-Hasselblacik i zrobiłem zdjęcie dla siebie. Chwilę porozmawiałem w języku Francuzów i rowerzysta pomknął dalej.

9 lat na rowerze to już nie podróż, to sposób na życie. Ktoś powie - ja też tak chciałbym -rzucić wszystko i pojechać w świat. Czy to takie proste? Myślę, że trudniejsze od tego "porzucenia" świata jest zmierzenie się z sobą. Długa samotna podróż to także podróż do swojego wnętrza. To zmierzenie się ze swoimi myślami, ciszą, samotnością. Z każdym dniem podróżnik jest sprawniejszy. Wie co robić, czego nie robić, jak unikać kłopotów, jak dogadywać się z ludźmi, ale czy z każdym dniem jest mu lepiej w swoim własnym towarzystwem? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz