Po dość krótkim popołudniowym objeździe drugiego dnia docieramy na kemping. Przypominają mi się harcerskie czasy. Przyroda, namiot, śpiwór. Robi się ciemno. Nim mocno zasnąłem coś wybudziło mnie z półsnu. Ryk lwa gdzieś w oddali? Być może.
Pole namiotowe
Trzeci dzień to bardzo wczesna pobudka. Jedziemy na wschód słońca.
O tak wczesnej porze trudno się obudzić.
A potem już słonie, strusie, hieny, itd. Lwów nie było.
I kilka zdjęć w kolorze
W tle Kilimandzaro, niestety slabo widoczne
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz