Rozbijanie namiotów

Kolacja przyrządzana w "kuchni" przez naszego kucharza

I pora spać

Nim zasnąłem na dobre zaczęła się burza. Nie jakiś dobry deszczyk, kapuśniaczek, ale prawdziwa ulewa. Przypomniałem sobie co to znaczy mieć przemakający namiot. Odczekałem chwilę w nadziei, że gdzie jak gdzie, ale w Afryce deszcz powinien być przelotny, ale w końcu nie było innego wyjścia jak wyjść i próbować odseparować warstwę zewnętrzna namiotu od wewnętrznej. I tym razem stare harcerskie umiejętności się przydały. Sytuacja opanowana, nie kapie. Miło jest ponownie wsunąć się w śpiwór. Próbuję zasnąć. Z półsnu wybija mnie wrzask. Kilka metrów od namiotu małpy walczą o resztki z kolacji. Mijają minuty, małpy cichną (resztki zjedzone zapewne) ....
Poranek wita nas pięknym słońcem.
Zadziwiające na tej szerokości geograficznej (okolice równika) jest to jak szybko słońce wędruje w górę. Wychodzi zza horyzontu mija godzina i już mocno świeci gdzieś tam bardzo wysoko. W podobny sposób zachodzi. W pewnym momencie , w przeciągu może godziny z dnia robi się noc.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz