środa, 21 września 2011

Injera

Pisałem już o wspaniałej kawie w Etiopii. Dziś kilka słów o jedzeniu. Jadąc do Afryki trzeba zdawać sobie sprawę, że w wielu krajach afrykańskim jedzenie to li tylko sposób na zaspokojenie głodu. Trudno oczekiwać w kraju, w którym w czasach klęsk suszy tysiące ludzi umiera z głodu wykwintnej kuchni.
Podstawowe danie większości Etiopczyków to INJERA. Placek ze zboża z sosem. Sos warzywny , albo mięsny. Dla mnie- jadalne, ale nie stało się to moim przysmakiem.


Injera
Photobucket

"Tib" oznacza mniej więcej danie mięsne, często podawane w kociołku, podgrzewanym węglem drzewnym.
Photobucket

Photobucket

Posiłek w wersji hard.
Schodząc z gór do wioski zostałem poczęstowany ziemistą injerą i "piwem". Tzw piwo było sfermentowanym, jasnym, mętnym  napojem, podawanym w starych puszkach.Mimo pragnienia wypiłem z grzeczności tylko kilka łyków. Idąc do wioski widziałem z jakiego "bajorka" wioska czerpie wodę, dlatego wolałem nie wystawiać na próbę mojego żołądka.
Photobucket

Impreza w klubie. Na stole po prawej hit - alkoholowy napój na miodzie.
Photobucket

Do Etiopii docierają  już niestety wielkie koncerny piwne. Piwo jest takie jak na całym świecie. Bez wyrazu, bez charakteru, Heineken w Holandii, Carlsberg w Dani, Żywiec w Polsce, św Jerzy w Etiopii, co za różnica.
Photobucket

Mimo tego, że czystość to pojęcie względne w Etiopii nie miałem żadnych problemów. Może łatwiej zatruć się w McDonaldsie w Polsce niż w etiopskiej knajpce?
(na zdjęciu toaleta w restauracji)
Photobucket

Cola dociera wszędzie.


Photobucket 

Hitem w dziedzinie napitków były gęste, schłodzone soki, jedzone raczej łyżeczką niż pite.  Wysokie szklanki i kilka kolorowych warstw. Awokado, mango, czasem pomarańcza. Do tego sok z limonki na wierzch. Mniam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz