poniedziałek, 5 lipca 2010

Afryka - dzień 9 (Zanzibar)

Wieczorem, 8-go dnia podróży docieramy na Zanzibar. Ośrodek nad samym morzem. Pierwszy raz widzę Ocean Indyjski. Drewniane, skromne domki na plaży, palmy, daszki z trzciny. Wszystko tak jak na reklamówkach zachęcających do wyjazdu na beztroskie wakacje nad morzem. Ośrodek prowadzą Skandynawowie, więc wielkich luksusów nie można się spodziewać. Prąd wyłączany o 22, wody czasem brakuje, dlatego w łazienkach stoi wiaderko z zapasem dla tych których przerwa w zastanie zastanie namydlonych pod prysznicem. W pokojach przenośna klimatyzacja, która niewiele chłodzi, w oknach tylko kraty i siatka przeciw owadom. Na Zanzibarze nigdy nie jest zimno. Trudno jednak narzekać, gdy wychodząc przed domek widzi się ocean w kolorze zieleni. Mając takie widoki nawet upał łatwiej znieść.
Prawdę mówiąc, nie jestem wielkim wielbicielem morza, a już leżenie na plaży dłużej niż pół godziny to coś co jest mi raczej obce. Wolałbym oglądać słonie, włóczyć się po jakichś bezdrożach...

widok sprzed domku
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Podrabiani Masajowie (przynajmniej niektórzy) w roli strażników w ośrodku. Praca zapewne nie jest zbyt dobrze płatna, ale jak widać dość przyjemna. Często pozycja strażnika w czasie dnia jest bardziej horyzontalna.
Photobucket

Wieczorem, gdy kładłem się spać ocean był w odległości 30 m do domku. Rano wyszedłem i przetarłem oczy ze zdumienia. Po oceanie zostały kałuże na piasku.
Fale gdzieś majaczyły w oddali.

Photobucket

Photobucket

Photobucket


W bogatej Europie albo w USA panie wydają duże pieniądze, aby kupić kremy z alg i być piękniejszymi. Na Zanzibarze kobiety zbierają kilogramy alg i dostają za to takie pieniądze, za które w Europie nikt nawet nie ruszyłby ręka.
Świat nie jest sprawiedliwy...
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

One dollar i można fotografować....
Ktoś z aparatem to potencjalna skarbonka, dostarczyciel "one dollar"
Photobucket

Photobucket

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz